Forum opowiadania Strona Główna


[O] Kicia

 
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu    Forum opowiadania Strona Główna -> Teksty zakończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Giname
Mistrz mroku - Władca forum



Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecinek

PostWysłany: Pon 21:47, 04 Cze 2007    Temat postu: [O] Kicia

Opowiadanie. Jedno z pierwszych na poważnie. Średnio mi się podoba, no ale wrzuciłam. Miłej lektury.

Weszła do baru. Panował tutaj półmrok, spowodowany granatowymi zasłonami. Poczuła charakterystyczny dla tego miejsca zapach. Dym papierosowy mieszał się z zapachem kawy i alkoholu. Niewielkie kwadratowe stoliki poustawiane bez jakiejś zasady czy porządku, a przy nich czerwone fotele. Rozejrzała się za wolnym miejscem i wtedy GO zauważyła.
Siedział przy stoliku. Taki jak zawsze. Czarne jak smoła włosy w nieładzie opadały na ramiona. Jasna koszulka kontrastowała z jego ciemną, teraz też dodatkowo opaloną, cerą. Wodził wzrokiem po lokalu. Te same orzechowe tęczówki z czarną obwódką i szerokimi źrenicami. Ten rok nic w nim nie zmienił. Przy krześle stał plecak. Pewnie z rolkami. Nigdy nie skończy z jazdą. Ale, stop! Stała właśnie na środku jakiejś podrzędnej knajpy i wpatrywała się w chłopaka, którego miała nigdy więcej nie zobaczyć. Przecież to przed nim uciekła. Wyjechała tak bez pożegnania. Cholera! Zobaczył ją. Uśmiechnął się niepewnie i wstał. Podszedł i ją tak po prostu przytulił. Było jej tak błogo. Obejmowały ją ramiona osoby, którą kochała. Poczuła jego zapach. Tak charakterystyczny i przyjemny.
- Kicia, co ty tutaj robisz? A raczej, czemu cię nie było? - Oddalił ją na odległość wyciągniętych rąk wciąż spoczywających na jej ramionach.
- No, bo...
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Nic się nie zmieniłaś, ale nie, poczekaj, ścięłaś włosy. Wyglądasz ślicznie. - Zarumieniła się lekko.
- Eee...dzięki.
- Siadaj przyniosę ci coś do picia. – Wskazał na stolik, przy którym wcześniej siedział i oddalił się w stronę baru.
Usiadła w czerwonym fotelu, zwykle miękkim i wygodnym, ale teraz strasznie twardym. Zaczęła bawić się rzemykiem zawiązanym na szyi. Spojrzała na drzwi, a może by tak wyjść. Czmychnąć niezauważalną i popędzić do Marcina. Już miała wstawać, gdy do stolika podszedł chłopak. Postawił przed nią szklankę mrożonej herbaty. Poczuła miętę. Uwielbiała ten zapach. Pamiętał, że przychodzi tutaj tylko na mrożoną, miętową herbatę.
- Powiesz mi wreszcie?
- Co? - spytała z mało inteligentnym wyrazem twarzy.
- Jak to, co? Czemu wyjechałaś? Masz kontakt tylko z Marcinem, a on siedzi w seminarium i my nic nie wiemy.
- Krzysiek, ale ja nie wiem co powiedzieć! - Zaczęła żywo gestykulować. - Jezu kochany po co ja tu w ogóle przyszłam? Pewnie na kogoś czekasz. To ja już pójdę. Zapomnij, że mnie widziałeś. Nie mów Jolce i Kaśce. Przyjechałam na prośbę Marcina tylko na jeden dzień. Michałowi też nie mów. Najlepiej nikomu nie mów. To ja już pójdę. - umilkła zrezygnowana.
Patrzył na nią z rozbawieniem. Tak za nią tęsknił. Nie, żeby czuł do niej coś poważnego. Przyjaźnili się. Nie zmienia to jednak faktu, że tęsknił za tą niepozorną brązowowłosą dziewuchą o malinowych ustach i oczach koloru morza.
- Przestań! Na nikogo nie czekam. Powiedz to w końcu, bo mnie ciekawość zeżre. -Uśmiechnął się tak jak to tylko on potrafi. Zauważył, że dziewczyna się zmieszała.
- No, bo...ja...ten...no...teges... - dukała, obracając szklankę na spodku.
- Co, teges?
- Nie przerywaj! Ja po prostu musiałam. Nie dawałam sobie rady z tym co się tutaj działo. - Już chciała powiedzieć To przez Ciebie, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Obserwowała jego reakcję.
- Jeśli ktoś coś ci zrobił, zabiję skurwysyna! - Już ci niosę sznur. Czy jednak wolisz nóż. Zaśmiała się gorzko w duchu.
- Nie nikt mi nic nie zrobił. - Chłopak odetchnął z ulgą.
- Ale wracasz?
- Nie. To znaczy tak. Nie wiem. To, ten no, zależy. - Kurczowo zaciskała dłonie w pięści. - To ja lecę do Marcina. Cześć!
Wybiegła z baru „Arkadia”, pozostawiając oniemiałego chłopaka samego. Słychać było jego szept:
- Oj, Kicia, Kicia... - Napił się, nienaruszonej przez dziewczynę, mrożonej miętowej herbaty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Giname dnia Czw 19:47, 10 Kwi 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Oriko
Mistrz cienia



Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecinek

PostWysłany: Wto 15:21, 05 Cze 2007    Temat postu:

Jak dla mnie to wcale nie jest takie złe jak mówisz.:)
za dużo samokrytyki^^hehe
a tak wogóle to pewien motyw w barze coś mi przypomina...;Phyhy ale to zostawię dla siebie.Ty i tak chyba wiesz o co mi chodzi :wink:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aiko, the Mad Hatter
W cieniu



Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kage-Gakure

PostWysłany: Wto 23:23, 05 Cze 2007    Temat postu:

Podoba mi się, serio. Nie jest takie złe jak mówisz, ale ja również dopatrzyłam się u ciebie paru błędów ^^
A oto moje zastrzeżenia (jest ich mało, ale zawsze warto wiedzieć co jest nie tak):
Cytat:
Przy krześle stał plecak. Pewnie z rolkami. Nigdy nie skończy z jazdą. Ale, stop! Stoi właśnie na środku

Najpierw piszesz w czasie przeszłym a potem w teraźniejszym. Więcej tego typu błędów nie szukałam (albo raczej nie zwróciłam uwagi)
Cytat:
Poczuła miętę. Uwielbiała ten zapach. Pamiętał, że przychodzi tutaj tylko na mrożoną, miętową herbatę.

Piszesz tu o jednej osobie? Dziwne... bo zmieniasz swojej bohaterce rodzaj z żeńskiego na męski xD no i znowu czasy... nie wiem. Może tak miało być?? Powiedz jak jest na prawdę
:full: Uff... to tyle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Giname
Mistrz mroku - Władca forum



Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecinek

PostWysłany: Śro 7:25, 06 Cze 2007    Temat postu:

Dziękuje za przypomnienie. Zapomniałam że tu nie ma kursyw przy kopiowaniu :0
W niektórych momentach specjalnie jest zagmatwanie czasowe.
Ona się zachwyca, że ON pamiętał, że lubi herbatę.
A z tymi czasami no to chyba logiczne w tym wypadku już.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aiko, the Mad Hatter
W cieniu



Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Kage-Gakure

PostWysłany: Śro 17:29, 06 Cze 2007    Temat postu:

Jednakże nie brzmi to zbyt dobrze ^^'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Giname
Mistrz mroku - Władca forum



Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecinek

PostWysłany: Śro 15:21, 12 Wrz 2007    Temat postu:

Druga część. Pewnym osobom Marcin może się z kimś kojarzyć. Szczególnie jego pokój, ale Marcin powstał dużo wcześniej, a pokój zainspirowany.

- Zabiję go, zabiję. - szeptała do siebie dziewczyna przeskakując z nogi na nogę.
Stała pod drzwiami jednego z wielu pokoi na plebani. Jasny korytarz, drewniany sufit, ściany pokryte panelami i świeżo wypastowany parkiet lśniący czystością. Nie lubiła tego miejsca, było takie puste i bezpłciowe. Jeszcze namolniej niż wcześniej zapukała do drzwi. Za chwilę otworzyły się, a w nich stanął chłopak. Przeraźliwie chudy i wysoki blondyn rozpromienił się.
- Kogo ja widzę. Czyżby to nasza Kicia zastukała do mych drzwi?
- Nie, święty Mikołaj. Sam mnie zapraszałeś. Dlaczego do cholery stoimy w drzwiach?!
- Nie wiem. Jak chcesz to wejdź. - Chłopak odwrócił się i wszedł w głąb pomieszczenia. Dziewczyna grzecznie weszła za nim. W wejściu potknęła się o odkurzacz. Zaklęła pod nosem.
-To plebania. Wysławiaj się - zwrócił się do niej przez ramię.
Wprowadził ją do małego pokoiku. W przeciwieństwie do holu tu było przyjemnie. Cały pokój oddawał charakter i usposobienie chłopaka. Zielone ściany obwieszone plakatami zespołów grających chrześcijańskiego rocka. Chociaż zostało trochę plakatów z tych dziecięcych lat, kiedy kapłaństwo było odległe. Stolik zawalony papierkami po słodyczach, gazetami, książkami i naczyniami z resztkami. Stała też popielniczka pełna niedopałków. Kicia usiadła w fotelu obitym skórą, przewieszając nogi przez podłokietnik. Rozejrzała się po pokoju.
- Porządku, to tu raczej nie masz. - Spod sterty papierków wygrzebała nienaruszoną tabliczkę czekolady. Bezceremonialnie zaczęła ją rozpakowywać.
- Ty masz radar na czekoladę? Myślałem, że tu jej nie znajdziesz.
- Drogi Marcinku przede mną nic się nie ukryje, a szczególnie czekolada. Palisz tutaj?
- Rzucam. To dla gości.
- Ta jasne. – Wyciągnęła papierosa z paczki. – Ognia masz?
- Mam. - Wyjął z kieszeni zapalniczkę i podpalił papierosa.
- Dzięki. Chciałeś, czegoś konkretnego?
- Można tak powiedzieć.
Na zmianę gryzła czekoladę i zaciągała się papierosem.
- To znaczy? - spytała oblizując palce.
- Chciałem zobaczyć moją przyjaciółkę. To zbrodnia?
- Nie jest zbrodnią jeśli ta przyjaciółka w drodze tutaj nie spotka Krzyśka .
- Krzysia spotkałaś, a gdzie?
- W Arkadii. Nie ciesz się głupio! - warknęła na widok uchichranego chłopaka.
- Nie mogę już się do ciebie uśmiechnąć?
- Nie! - burknęła z ustami pełnymi czekolady.
- I co zamierzasz zrobić?
- Z czym?
- Z tym. Wyjeżdżasz, zostajesz, czy co? Czekaj chwilę, skoczę po czajnik.
Wyszedł. Co ona mu powie? Sama nie wie. Po to do niego przyszła. Żeby jej powiedział.
Zawsze wszystko jej mówił, doradzał. Był takim starszym bratem. Do niego przychodziła kiedy rodzice się kłócili, przyszła tu kiedy ojciec wyjechał. Nie do dziewczyn, do niego. Do najlepszego przyjaciela. Zgasiła papierosa.
- Jaką chcesz herbatę? - zapytał wchodząc do pokoju z parującym czajnikiem elektrycznym w ręku. Postawił go na podłodze i otworzył szafkę.
- Głupie pytania zadajesz - miętową. - Po chwili stał przed nią zielony kubek z czerwonym napisem „Kicia”. Sama kupiła mu ten kubek. W drugiej klasie podstawówki. Prezent urodzinowy. Z życzeniami i „żebym miała z czego u ciebie pić”. On ma taki sam u niej. Oczywiście ze swoim imieniem.
- I jaką dasz mi odpowiedź? - Zalał torebkę wodą i po chwili w pokoju rozniósł się zapach mięty.
- Nie wiem. - pociągnęła łyk gorącego napoju parząc sobie język. Syknęła z bólu.
- Powoli pij. Gorące. - Mówił coś dalej, ale Kicia go nie słuchała. Zapatrzyła się na zeschłą paprotkę. Ciemnozielona doniczka jeszcze bardziej podkreślała zbrązowiałe liście Mówiła mu żeby podlewał, a w czasie nieobecności dał jej mamie. Biedna roślinka, już nic jej nie uratuje. Kupi mu nową. Kaktusa. Jak się pokłuje to może podleje.
Wstała, odeszła do parapetu. Wyjęła roślinkę i ją wyrzuciła, a doniczkę postawiła z powrotem na parapecie. Marcin przyglądał się jej z zaciekawieniem.
- Wszystko w porządku? – Tym pytaniem otrząsnął ją z letargu.
- Co? A, tak. Tak, wszystko w porządku.
- Słuchałaś mnie w ogóle.
- Nie, przepraszam. - Usiadła w fotelu. Upiła łyk, teraz już letniego, napoju. - Możesz powtórzyć?
- A mam wybór?
- W sumie to nie - odparła wzruszając ramionami.
- Chodzi mi o to, abyś się w końcu, do cholery, zdecydowała. Ja nie mogę ciągle ich okłamywać. Przecież rzecz nie w tym, że się od świata odetniesz.
- Mi chodzi właśnie o to, że się zdecydować nie mogę. – Poczuła w oczach łzy.
- Co w końcu do niego czujesz? – zapytał poirytowany.
- Kocham go! - krzyknęła i wybuchła płaczem.
- I po co ryczysz? – ukląkł przy fotelu i odgarnął jej niesforne włosy za ucho.
- Bo lubię, wiesz? Płaczę, bo nie mam zielonego pojęcia co robić.
- Mam genialny, zresztą jak zwykle, pomysł.
- Wal.
- Zostaniesz tu jeszcze z tydzień i zobaczymy jak się wszystko potoczy. Jak pójdzie dobrze to zostaniesz, a jak źle to wrócisz do ojca. I po problemie. Chyba?
- Dzięki. Jesteś najlepszy. – Mocno się do niego przytuliła.
- Wiem. – Poklepał ją pocieszająco po plecach.
Wstał z klęczek. Podszedł do okna i je uchylił. Zaskrzypiało stare drewno, a ich oboje przeszły ciarki. Spojrzał na pustą doniczkę. Wziął ją do ręki i zaczął obracać w dłoniach.
- Wyrzuciłaś moją ukochaną roślinkę. Jak mogłaś? – Udał, iż ociera łzę. Kicia zaśmiała się radośnie.
-Marnujesz się, będąc księdzem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Giname dnia Czw 19:00, 10 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Giname
Mistrz mroku - Władca forum



Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecinek

PostWysłany: Sob 1:23, 08 Mar 2008    Temat postu:

Nikt się nie odzywa to trudno. Wklejam to co mi dzisiaj wen nasunął. Błędy sprawdzałam chyba z tysiąc razy, ale i tak będą. Dla mnie jest już za późno na myślenie. Przekleństwa wybieliłam. Wystarczy zaznaczyć i widać. Skopałam ostatnią scenę. Kiedyś się naprawi. I mała prośba. Skomentuj ktoś ;)

Kicia bawiła się długopisem słuchając świergotania koleżanek. Lubiła tak się tak bawić. Przekładała długopis, ołówek lub cokolwiek innego miedzy palcami raz górą, raz dołem. Wypatrzyła to w jakimś filmie. Robiła to już bez spoglądania na palce, więc mogła patrzeć na dziewczyny. Dwie nierozłączne przyjaciółki. Jola i Kasia. Brunetka i blondynka. Jolka wyższa i zgrabniejsza, Kaśka niższa i grubsza, ale niewiele. Jola, która urodą nie grzeszyła, przyciągała chłopców włosami opadającymi kaskadą na plecy i zielonymi, radosnymi oczami. Kasia, niepozorna dziewczyna o ciemnej cerze i trochę skośnych czarnych oczach wydawała się egzotyczna i tajemnicza. Najładniejsze dziewczyny w mieścinie.
- Gdzie ty w końcu byłaś? – Blondynka rozłożona na łóżku oderwała wzrok od przeglądanego pisma i utkwiła go w Kici.
- Nic nam Marcin nie chciał powiedzieć. Twoja mama mówiła, że wyjechałaś i nic więcej, bo zaraz łzy miała w oczach i zamykała drzwi.
Na słowa Kaśki Kicię ukłuło cos w klatce piersiowej. Czuła się winna, że zostawiła mamę. Jak przyjeżdżała próbowały nadrobić stracony czas. Teraz kiedy Kicia wróciła po długiej przerwie(„Egzaminy mamuś, dużo się uczę.”) wyrósł między nimi szklany mur. Niegdyś tak blisko, dzisiaj opierające się o szybę z dwóch stron. Przykładają ręce do tego piekielnego szkła, ale czują zimno, zamiast ciepła drugiej. To przykre, ale może to jest właśnie „dorosłość”?
- Byłam u ojca, w Gdańsku – wykrztusiła po chwili z gulą w gardle.
- W Gdańsku! W wielkim mieście. Jak tam jest? – Kasia rozmarzyła się odchylając głowę do tyłu.
- Spodobało by ci się. Chodzę do jednego z najlepszych liceów w kraju. Często zaglądam do teatru, galerii, czy muzeów.
- Co? Ja się pytam o centra handlowe, kluby i facetów.
Kicie zbiło to z tropu. Czy ona na pewno rozmawia ze swoją Kaśką? Tą samą dziewczyną, z którą się praktycznie wychowała, która miała najlepsze stopnie i chciała iść na Jagiellonkę?
- No, opowiadaj co tam w wielkim świecie – ponaglała Jola.
Opowiadała. Opowiedział jak jest w klubach. Jak ma się o tyle starszych kumpli, że kupują ci fajki, piwo czy co tam chcesz i w sumie nic za to nie chcą, najwyżej dwa papierosy. Możesz palić na ulicy, bo nikt cię nie zna i nie doniesie rodzicom. Dziewczyny, marzyły, żeby w ich wiosce też nikt ich nie znał.
Kicia nie mogła uwierzyć, że tak szybko mogły się zmienić. Nigdy nie były jakieś bardzo głębokie, ale żeby być tak pustym. W ciągu roku odmóżdżyć się całkowicie. Zaraz wyszła pod głupim pretekstem.
Szła do domu wciąż rozmyślając o swoich „przyjaciółkach”. Ona nie znała tych dziewczyn. To nie mogły być one. Szła paląc papierosa i nie przejmując się, że ktoś znajomy może ją zobaczyć. Matka i tak nic nie wskóra, a ona w tym momencie miała to głęboko w poważaniu.
Przypomniała sobie, że obiecała pomóc jej zrobić dżem z truskawek, a dzisiaj jeszcze mają zrobić sobie ognisko. Im szybciej zacznie robić te dżemy tym szybciej skończy.
Ognisko nad jeziorem, cała szóstka. Jak kiedyś. Jak wtedy kiedy Kicia swoja miłością do Krzysia, nie wprowadziła trującej atmosfery. Tak jak jeszcze dwa lata temu. Nie uda im się, ale jak chcą niech próbują. Ona ma ochotę tylko się napić i na chwilę zapomnieć.

***

Słońce wisiało już nisko nad horyzontem. Jego promienie tańczyły w skrzydełkach różnokolorowych ważek i spokojnej tafli jeziora. Rozlewały swój złoty blask na mały cypel wschodniej części jeziora. Kicia stała po pas w wodzie i nie mogła nacieszyć oczu tym pięknym widokiem. Za to kochała to miejsce. Napawała się tym dopóki nie dostała piłką w głowę.
- Michał zabiję cię! Obiecuję! – krzyknęła i rzuciła się na szatyna stojącego kilka metrów od niej. Zaczęła go podtapiać i wrzeszczeć i dopiero Marcin siłą odciągnął ją od drugiego chłopaka. Śmiali się jak opętani.
- No i co? Jeszcze żyję – szydził Michał na co Kicia wyrywała się blondynowi jeszcze bardziej.
- Spokojnie dzieci. Wychodzimy z wody. Zaczyna się już robić zimno – mówiąc to Marcin wyniósł dziewczynę na brzeg. Michał poszedł za nimi.
- Zaduszę go na brzegu! Co mi za różnica! – wydzierała się, ale głos jej się łamał od powstrzymywanego śmiechu. Usiedli na brzegu i dalej zanosili się śmiechem. Kiedy w końcu się uspokoili leżeli na kocach i patrzyli w chmury, które powoli zaczynały różowieć. Jedna wyglądała jak butelka, a inna jak królik którego kiedyś miała Jolka,
- Jakie piękne! – zachwyciła się Kicia. Chłopcy tylko jej przytaknęli.
Dziewczyna przewróciła się na brzuch i machała nogami. Obserwowała chłopaków spod półprzymkniętych powiek. Marcin gryzł jakieś źdźbło trawy. Słońce pięknie odbijało się w jego jasnych włosach. Opalony był na czerwono, ale już nie tak intensywnie jak kilka dni temu. Opalenizna zaczęła wpadać w brąz. Michał oglądał liść. Liść miał dziurę przez którą promienie słoneczne świeciły mu prosto w oczy, ale on się tym nie przejmował. Był mocno zamyślony. Jego opalenizna przybrała kolor mlecznej czekolady. Śmiesznie koło siebie wyglądali.
- Gdzie są wszyscy? – zapytała wytrącając ich z letargu.
- Krzysio z Kasią przyniosą alkohol i papierosy. Nie wiem jak oni to przydźwigają, ale sami chcieli. Jola prostuje włosy po kąpieli w jeziorze i robi jedzonko – odpowiedział jej Michał.
- Aha. A my co mamy robić? – spytała patrząc pytająco na towarzyszy. – Na razie się obijamy.
- Ognisko – odparł lakonicznie Marcin. – Przygotować ognisko – dodał widząc pytające spojrzenie dziewczyny.
- To czemu się obijamy?
- Chcesz to coś rób. My ci nie bronimy. – Michał wyrzucił swojego listka za siebie.
- Michaś dobrze prawi. My się ruszymy za chwilę, albo dwie.
- Nie mów do mnie Michaś!
- Ale to przecież tak ładnie brzmi – powiedziała Kicia przeciągając samogłoski.
- Odwalcie się! Idę po chrust.
I poszedł, a Kicia z Marcinem przybili piątki. Zadowoleni z powrotem ułożyli się na kocach.
- Frajer – podsumował Marcin i wrócił do gryzienia trawki.

***

- Jesteśmy. – Kaśka, Jola i Krzysiek wyszli z lasu na plażę. Ognisko już się paliło. Drewno było ładnie ułożone tak, żeby było pod ręką. Kicia z chłopakami grali w karty.
- Widzimy – odparł Marcin.
- To miło, a kto tak ładnie ognisko przygotował? Pewnie Michaś, bo nie uwierzę, że to wasza dwójka. – Jolka usadowiła się obok Michała.
- Nie mów do mnie Michaś.
- Ta wiem, czyli to ty. Zuch chłopak. – Poklepała go po plecach.
- Odwal się.
- A skąd wiesz, że to nie my, co? – oburzył się Marcin.
- Bo was znam i jesteście lenie. Na pewno go wrobiliście, jakimś Michasiem, albo szukaliście chrustu paląc za najbliższym krzakiem.
- Jak możesz nas posądzać o tak straszne rzeczy? – Kicia teatralnym gestem udała przerażenie. Oczywiście nikt im nie uwierzył widząc ich rozbawione miny i wkurzonego Michała.
- Co ciekawego żeście przynieśli? – Marcin zaczął grzebać w plecaku Krzyśka.
- Skarby – odburknęła Kaśka. – Podaj mi lepiej fajki, bo zaraz padnę. I ognia też.
- Odpal sobie od ogniska – powiedział kwaśnie, ale rzucił jej paczkę papierosów i zapalniczkę.
- Dla każdego coś dobrego, więc ja chcę Lecha. Jest tam dla mnie leszek Marcinku? – Kicia zajrzała mu przez ramię. Odepchnęła go i zaczęła grzebać w plecaku.
- Ha! Jest! – krzyknęła tryumfalnie i z charakterystycznym dźwiękiem otworzyła puszkę.
- Kiciuś zarzuć Żubrem – jęknął Michał i rzucił ją szyszką. Nie pozostała mu dłużna zasypując go szyszkami i puszką piwa.
Zapadł zmrok. Siedzieli dookoła ogniska. Skończył się już etap piwa i teraz wino chodziło z rąk do rąk. Praktycznie nie rozmawiali, ale samo bycie razem, niby im wystarczyło. Wszystko dawało złudne poczucie, że jest tak jak kiedyś. Jednak Kicia wiedziała, że tak nie jest. Czułą tę gęstą atmosferę i piła co raz więcej, żeby nie czuć. Modliła się, żeby ktoś w końcu coś powiedział.
- Kiciu dziecię moje, opowiedz co tam u ciebie słychać? – Michał miał zachrypnięty głos.
- Sam jesteś dziecię. Nic nie słychać. Nie, słychać. Ciebie. Jak mówisz do mnie. I świerszcze słychać. Jak cykają. O!
- One cykają, bo pocierają nogą o nogę – powiedziała Kasia i oparła głowę o ramię Jolki.
- Jesteś zalana w trzy dupy Katarzyno. – Jolka zrzuciła jej głowę z ramienia.
- A mi nie cykają! – oburzył się Krzysiek pocierając nogą o nogę.
- Bo masz, bracie, włosy za krótkie i miękkie, to ci nie cykają – wyjaśniła mu Kaśka.
- Jesteś zalana w trzy dupy Katarzyno – powtórzyła Jola.
- Ale świerszcz ma krótsze ode mnie.
- Ale proporcjonalnie ma dłuższe, bałwanie.
- Bałwanie! Żeś wymyśliła – wtrącił się Michał.
- No co? Bałwan jest!
- Nie jestem bałwanem, nie Kiciuś?
- A co to ja.
- Pani i władczyni. Zostawiłaś swe królestwo, ale teraz powracasz w chwale, aby władać i prowadzić swych poddanych.
- Pierdolisz Krzysiu i jesteś pijany, Ja nie wracam.
- Wracasz.
- Ja. Nie. Wracam.
- A dlaczego? – Reszta towarzystwa przypatrywała im się w milczeniu.
- Wiesz, Krzysiu, zdradzę ci tajemnicę.
- Tak?
- Tak. Nie wracam. Dlaczego, pytasz. Bo tak. Raz: Kaśka i Jola są już głupie.
- No ej – przerwała jej Jola, ale Marcin uciszył ją gestem.
- I nie zachowują się tak jak kiedyś. Może to i moja wina, bo wyjechałam. Dwa: nic mnie tu nie trzyma, oprócz was. Jednak jak już wspomniałam Kaśka i Jolka są głupie. Michał jest zajebisty, ale mieszka w internacie daleko stąd. Marcin jest kochany, ale do seminarium mam bliżej z Gdańska. I Krzyś, a ty Krzysiu jesteś głupim chujem, bo mnie nie kochasz. O!
- Że co? A dlaczego mam cię kochać?
- Żebym mogła zrobić to... – Pocałowała go. W ostatnim roku zgubiła swoją niewinność i nieśmiałość, więc jej pocałunek był zachłanny i brutalny. Długo czekała na tę chwilę. Tyle razy ją sobie wyobrażała. Jednak za każdym razem byli trzeźwi i czuła tę iskierkę, a Krzysiek odwzajemnił pocałunek chyba tylko instynktownie. - ... i żebyś się nie obraził i żeby się wszystko nie popsuło. O! Ale chyba już za późno. – Zaczęła się śmiać.
Jedyne co jeszcze pamiętała rano to zdziwione spojrzenia przyjaciół i wymiotującą Kaśkę - zawsze miała najsłabszą głowę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Giname dnia Czw 19:33, 10 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Giname
Mistrz mroku - Władca forum



Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Szczecinek

PostWysłany: Czw 19:42, 10 Kwi 2008    Temat postu:

Dobrnęłam do końca. Dalej nikt się nie odzywa. Trudno.
Jestem z siebie dumna, bo to pierwsze dłuższe opowiadanie, które skończyłam. Zaczęłam je pisać 14 grudnia 2006 roku, więc trochę długo zajęło mi skończenie. Szczegół, że to nie całe dziesięć stron. Jestem prawie jak Rowling - ostatnia część ta z peronem była napisana na początku. Miliard poprawek, a i tak nie jestem do końca zadowolona. Szczególnie z fabuły, bo jest trochę bezsensu. Ale i tak jestem z siebie dumna ;)

To głupie forum zmieniło mi wszystkie k**wa na kuźwa, a dz**ka na kurtyzana ==' więc będzie z gwiazdkami


Powoli otworzyła oczy. Słońce nieznośnie świeciło jej prosto w twarz. Przez chwilę była zdezorientowana. Na pewno nie jest w swoim łóżku, to pewne. Ona nie ma białej pościeli pachnącej lawendą, papierosami i kościelnym kadzidłem. Jest tylko jedno wyjście - łóżko Marcina.
- Tylko, żeby nie było go koło mnie – pomyślała rozpaczliwie i powoli przewróciła się na plecy. Spojrzała w prawo. Pusto. Żadnych ubrań, skotłowanej pościeli. Ona sama nie miała tylko spodni. Odetchnęła z ulgą. Brakowało by tylko tego, żeby przespała się z klerykiem.
Więc co robi w jego łóżku? Chyba urwał jej się film. Co wczoraj wyprawiała? Zaczęła się nad ty głęboko zastanawiać. Wspomnienia wczorajszego wieczoru wróciły. Było kilka dziur i dalej nie wiedział skąd się tu wzięła, ale sens był zachowany. Pocałowała Krzyśka. Spieprzyła wszystko koncertowo. Już po przyjaźni, po miłości, po nadziejach na cokolwiek. Beznadzieja. Wiedziała chociaż, że on jej nie kocha.
Jęknęła i uświadomiła sobie jak bardzo ją suszy.
- Obudziłaś się śpiąca królewno. To miło! – Marcin usiadł na podłodze przy łóżku.
- Pić – wychrypiała z trudem.
- Czemu się nie podnosisz?
- Podniosę głowę to zacznie boleć i umrę – chrypiała. – Pić!
- Już biegnę.
Kiedy długo nie wracał Kicia stwierdziła, że sama musi sobie znaleźć picie. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Jak przewidziała głowa zaczęła pulsować tępym bólem. Spuściła nogi z łóżka i podrapał się po głowie. Patrzyła na swoje stopy.
- Pić, pić, pić, pić! – śpiewała zachrypniętym głosem na sobie tylko znaną melodię.
Wstała i rozejrzała się po pokoju. Nie było nic do picia. Żadnej butelki, szklanki z resztką jakiegokolwiek napoju. Kompletnie nic.
- Ku*wa! – warknęła ze złością.
Dojrzała to. Wazonik z bukiecikiem chabrów. Podbiegła do stolika, wyrzuciła kwiaty i jednym haustem wypiła wodę. Odetchnęła i usłyszała śmiech Marcina.
- Jesteś strasznie niecierpliwa. – Podał jej małą buteleczkę wody mineralnej.
- To ty się grzebiesz. – Szybko otworzyła butelkę i łapczywie piła.
- Szukałem dla ciebie czegoś na ból głowy – powiedział wyciągając do niej otwartą dłoń z dwiema białymi pigułkami.
- Ratujesz mi życie. Tylko nie mów nikomu o tym wazonie. Byłam zdesperowana.
- Zobaczę... Idę do saloniku. Uporządkuj się i przyjdź. Zamiast wazonu trzeba było pójść do łazienki. – Wskazał na drzwi przy których stała dziewczyna.
- Ku*wa! – Uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- Wysławiaj się. Jesteś na plebani – powiedział i wyszedł.
Po drodze do łazienki znalazła swoje spodnie. Były strasznie brudne i miały mokre nogawki.
Łazienka była zielona. Prawie wszystko było w tym kolorze. Kafelki, sufit, dywaniki, a nawet szczoteczka do zębów. Kici wydało się to chore, ale co kto lubi. Spojrzała w lustro i o mało nie zemdlała. Wyglądała okropnie. Podkrążone, przekrwione oczy, włosy sterczące we wszystkie strony i zadrapanie na policzku z rozmazaną krwią. Zdjęła z nadgarstka gumkę do włosów i szybko je związała w supeł na karku. Odkręciła zimną wodę i przemyła twarz kilka razy. Musiała przyznać, że przyniosło jej to ulgę. Tabletki zaczęły już działać, więc ból ustępował.
Do drugiego pokoju weszła już w miarę odświeżona i w lepszym humorze. Marcin czytał jakąś książkę i jadł kanapkę.
- Co czytasz?
- Książkę.
- A jaką? – Usiadła w fotelu.
- Ciekawą.
- Jak brzmi jej tytuł? – Kicia zaczęła się niecierpliwić.
- Ładnie.
Wyrwała mu książkę i spojrzała na okładkę.
- Nie wiedziałam, że czytasz takie książki.
- Niedawno dorwałem tą sagę.
- I jak?
- Całkiem.
- A to nie jest zakazane przez Kościół. Okultyzm i te sprawy. – Oddała mu książkę.
Zaczął ją kartkować. Wyraźnie się nad czymś zastanawiał.
- Niby tak. Dlatego ją czytam, żeby sprawdzić jakie czają się w niej zagrożenia. Będę uczyć dzieci. Trzeba je ostrzec.
Kicia się roześmiała.
- Przed czym? Harrym Potterem? – powiedziała i zaczęła się śmiać jeszcze bardziej.
- Ucisz się. Kanapkę? – Spojrzała na te kanapki. Chleb razowy posmarowany wiejskim masełkiem, na to sałata, ser i pomidor. Nagle zapragnęła znowu być w łazience.
- Zabierz to ode mnie. Zaraz rzygnę.
- Oj! A moja mama tak się starała. Mogę zjeść za ciebie? – Kicia tylko przytaknęła starając się nie zwymiotować. Znalazła pod gazetami papierosy i zapalniczkę.
- Co się wczoraj działo? – zapytała od niechcenia. Jednak Marcin wiedział, że chciała o to zapytać odkąd się obudziła.
- A co pamiętasz?
- Pocałowałam Krzyśka, a Kaśka się porzygała.
- To w sumie dużo. Potem zacząłem się śmiać. Gdybyś widziała swoją minę. – Zaczął się śmiać, ale zaraz umilkł pod spojrzeniem dziewczyny. – Atmosfera się rozładowała. Zebraliśmy Kaśkę, skończyliśmy wino i poszliśmy.
- Czemu przyprowadziłeś mnie do siebie?
- Za daleko mieszkasz i twoja mama zeszłaby na zawał.
- A twoja nie zeszła? Kleryk, który gości w swoim pokoju pijaną dziewczynę. Brzmi zupełnie normalnie. – Uśmiechnęła się kpiąco.
- Oj tam, przesadzasz.
- Powiedz, ze uzgodniłeś z resztą, że byłam pijana w trzy dupy i zachowujemy się jakby nic się nie stało, bo nie będę nic pamiętać.
- Coś w tym stylu.
- Kocham cię, wiesz?
- Ta wiem, ale nie tak głośno, bo jeszcze proboszcz usłyszy.

***
Peron był opustoszały. Na przekrzywionej tablicy z nazwą miejscowości ktoś dopisał „największe zadupie świata”. Stary kiosk, dawno już nieczynny, dawał teraz schronienie śpiącym, nietoperzom. O tych gackach wiedzieli tylko oni. Nikomu nie mówili. Zaraz zbiegliby się ludzie i wypłoszyli je na dobre. Oni uwielbiali obserwować stado nietoperzy latające im nad głowami. Kilka metrów od ściany budynku leżał tutejszy pijaczek. W dowodzie miał Józef Grzymski, ale przez tutejszych nazywany po prostu Panem Józkiem. Ile razy, jak jeszcze byli dziećmi dokuczali mu, tylko po to żeby ich gonił swoim chwiejnym krokiem. Zachrapał głośno.
Kicia rozejrzała się raz jeszcze.
Stała na peronie. Sama, nie licząc Pana Józka. Nie chciała, żeby ją odprowadzali. Pożegnała się wczoraj. Wystarczyło. Musiało. Stary, nieduży budynek dworca cały był pomazany przez tutejszą młodzież. Napisy typu „Zenek to frajer!!!!!!!!!!!!”, czy „Aska to dz*wka” były normą. Kicię zaciekawił jednak inny napis. Nieduże, staranne, niebieskie, drukowane litery układały się w napis „Nie lamp się tak, bo ci ciuchcia ucieknie!”. Zaczęła się śmiać. Histerycznie i sztucznie. Za chwilę śmiech przeistoczył się w płacz. Siedziała na plecaku i płakała. Tak zwyczajnie szlochała. Jak dziewczynka, której zabrano gumę do żucia. Nikt z wewnątrz budynku nie zwrócił uwagi na jej płacz. Tylko Pan Józek przetoczył się pod sama ścianę. Z megafonu, wiszącego nad głową dziewczyny, rozbrzmiał znudzony, kobiecy głos:
- Pociąg osobowy Bydgoszcz Główna-Gdańsk Główny przez Pruszcz Pomorski, Laskowice Pomorskie, Tczew, Gdańsk Lipice, Orunia, Główny, wjeżdża na tor drugi przy peronie pierwszym. - Wypowiedź kobiety zakończył sygnał dźwiękowy.
Kicia otarła oczy rękawem bluzki. Spojrzała na tory. Powoli ku niej zbliżał się pociąg. Z dużą szybkością przejechała lokomotywa, a za nią stopniowo wolniej z głośnym piskiem, reszta wagonów drugiej klasy. Pociąg miał stać tutaj kilka minut. Zaczęła więc powoli zakładać plecak, gdy nagle usłyszała;
- Kicia, Kicia zaczekaj! - Odwróciła głowę. Ku niej biegł Michał. Kiedy dobiegł oparł ręce na kolanach i pochylił głowę ciężko dysząc.
- Michał?! Co ty tu robisz?
- Muszę...ci...coś powiedzieć... - powiedział z przerwami na głębszy oddech.
- Co? O co chodzi? - Kicia była zdziwiona. - Nie powinieneś tak biegać z twoją astmą - dodała widząc, że chłopak dalej nie może uspokoić oddechu.
- Przestań! Od kiedy tak interesuje cię moje zdrowie?! – krzyczał już mocno zdenerwowany. Dziewczyna całkowicie straciła orientację.
- Przybiegłeś tu tylko po to, żeby na mnie nawrzeszczeć?!
- Nie - odpowiedział już spokojny i trochę zmieszany. - Tylko jestem na ciebie cholernie wściekły, bo wyjeżdżasz. Pewnie mi powiesz, że Krzysiek to i tamto. Tylko, że Krzysiek to nie cały świat. A dziewczyny? Marcin? Ja? My byśmy za tobą w ogień poszli! A ty przejmujesz się jakimś zadufanym dupkiem, który nie umie docenić tego co mu dają. On nie jest jedynym chłopakiem u nas. Jest tylu innych. Jestem ja. - Ostatnie zdanie wypowiedział prawie bezgłośnie.
- Że co? Czy mi się wydaje czy ty powiedziałeś...
- Tak! Chodziło mi o to, że się w tobie zakochałem! Zadowolona? To teraz możesz już wyjechać. - Odwrócił się i już chciał odejść, ale Kicia złapała go za rękę.
- O co ci chodzi?! Mam ci się teraz rzucić w ramiona i wyznać miłość?! Dobra, ale ja nie lubię kłamać! Życie to nie jakiś pieprzony film! Wiesz, że kocham Krzyśka! Nie wystarczy ci, że mam wyrzuty sumienia, bo rozbiłam nasza paczkę. Nie! Trzeba mi dowalić skrzywdzenie osoby na której mi zależy! Po co tu przyszedłeś?! Na coś liczyłeś? To się, ku*wa, przeliczyłeś! Uwielbiam cię Michał, ale nie tak, rozumiesz? Nie tak! – wykrzyczała mu w twarz i wsiadła do pociągu.
Michał usłyszał gwizd i pociąg ruszył. Nim całkiem zniknął z pola widzenia, chłopak zdążył zauważyć w oknie wagonu Kicię.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Giname dnia Pią 14:35, 11 Kwi 2008, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu    Forum opowiadania Strona Główna -> Teksty zakończone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

Bright free theme by spleen stylerbb.net & programosy.pl
Regulamin