|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mara
Praktykanci
Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 2:32, 02 Mar 2008 Temat postu: [O] "Pamiętniki" |
|
|
Uprzedzam lojalnie, że osoby z uprzedzeniami względem ostatniego angstownego nurtu nie powinny tego czytać.
Poza tym proszę nie robić analogii do mojej osoby. Niby tu jestem krótko ale... To tak na wszelki wypadek.
W takich chwilach przypominam sobie wesołe dzieciństwo. Ach, beztroska. Pod wpływem wypaczonego lekko umysłu uległy tak skrajnej idealizacji, że każdy płacz stal się błahostką z śmiech powielał się jeszcze bardziej przysłaniając te ciemniejsze chwile.
Później na myśl przychodzi jego koniec.
Urwana tasiemka.
Mały dzieciak, który wkroczył w świat półdoroslych i nie nadąża z dorastaniem. Grube okulary, coraz częściej wyskakujący na twarzy pryszczy. Niedługo wszelkie zmiany skórne zadomowią się na jej twarzy, dekolcie i plecach.
Wtulona w stos rzeczy które wyrzuciłam z szafy aby je ułożyć w niechlujny sposób patrzę z boku na pierwszoklasistkę która prezentuje starej przyjaciółce nową i chwali się wymianą planów lekcji. Ona nadal jest w dzieciństwie, chociaż tak dawno z niego wyszła. 2 tygodnie to szmat czasu dla kogoś, kto nagle musi dojrzeć. Inaczej zginie albo z ręki innych, albo własnej. Trzynastolatka wścieka się, denerwuje i jednocześnie zaczyna bać niektórych miejsc na korytarzu. Kiedyś te lęki się wypiętrzą.
Składając kolejną spódnicę czuję, że łzy lecą mi coraz obficiej. w głowie kołatają się myśli o urwanej tasiemce i zawieszeniu. Pustce.
Kończy się rok. Pierwszoklasistka rocznikowo ma już 14 lat i nie myśli o dojrzałości. Coraz częściej w głowie dziewczynki pojawiają sie myśli o niczym. Pobyt w domu ogranicza sie do wątpliwej nauki i myśli równie uporczywej jak bolesnej- oni gdzieś wyszli. Przegląda listę gg i namnażają się okrutnie opisy mówiące: "Wyszłam." Głoszące, że innym lepiej poszło a ona się stacza. Na razie w miarę powoli, ale ktoś powiedział jej już "Kur*o" na korytarzu. W toalecie jeszcze nie była, bo tam palą, klną i mówią o niej za dużo.
Chodzę po domu i trzaskam drzwiami wściekle. Jakoś nikt nie zwraca mi tym razem uwagi. Czuję, że nad swoim gniewem nie panuję. Mam ochotę osądzić matkę, siostrę i brata za to, że jestem tak nisko. Powoli nabieram wrażenia, że jednak lubię krytykę o ile nie jest taka jak wtedy.
Wakacje nie są jak zazwyczaj niczym szczególnym. Czarne myśli się nasilają mimo pogody, czternastolatka biega z 3 lata młodszymi i oni też ją szkalują. Pracuje trochę w ogrodzie, często głaszcze swojego psa. Traci zupełnie głowę do jakiejkolwiek literatury, próbuje prowadzić bloga. Wychodzi jej smutna parodia.
W kółko lecą te same piosenki. Myślami jestem w nich i wyobrażam sobie różne postaci jak giną. W taki sposób w jaki chyba każdy by chciał umrzeć, bo jako zwycięzcy mimo przegranych. Ale krew zachlapuje mentalny obiektyw. Raz po razie czuję, że pieką mnie oczy i wpatruję się w lustro. Spojrzenie pełne wyrzutu, jak zazwyczaj. Wypracowana mina.
Pod koniec wakacji się z kimś pokłóciła. Przeżyła to bardzo, bo pojawiły się pomówienia, że to jej wina. Miała ochotę krzyknąć coś. Czasem puszczało w niej coś na korytarzu, w tych miejscach w których nie powinna się zatrzymywać. Później rzucała tylko krótkie wściekłe spojrzenia. Coraz częściej w szkole piekły ją oczy. Zaczęła ubierać się na czarno. Znalazła sobie dwójkę przyjaciół w klasie i na przerwach siedziała obok nich wpatrując się tępo w przestrzeń. Jeśli lekcja bądź przerwa była gorsza niż powinna być zaczyna płakać bądź patrzy w ziemię zakrywając twarz rękoma. Robi sie trupio blada.
Sytuacja sie chyba ustabilizowała. Siadam na łóżku oglądając swój pokój i zastanawiam się, czy coraz częściej pojawiające się w mojej głowie słowo "nienawidzę" nie doprowadzi w końcu do czegoś złego. Mam trudny temperament i wiem o tym. Jestem melancholijną choleryczką a te rodzaje się ze sobą kłócą, więc zapowiada mi się ciężkie życie.
Przyjaciółka przeszła w problem. Choroba, nie można jej stresować i chociaż sama miała straszliwy stres zaciskała pięści tylko i czekała. Wzrastało uczucie odtrącenia. Zamykała się w swojej małej skorupce, ale wtedy jeszcze mogła mówić o uczuciach. Grzywka już dopięła długością do włosów i nie była w stanie zakrywać istnego morza pryszczy. Okulary zdezelowane zostały dobite Kropelką, która kapnęła w trakcie ich klejenia. Nowe, prostokątne były bardziej toporne ale mniej brzydkie.
Miałam złudną nadzieję, że nerwy sie ustabilizują i powrócą do stanu "nic się nie działo i nie dzieje" puszczając w niepamięć... Wszystko. Ale nie. Wystarczyło jedne obraźliwe dla mnie stwierdzenie i zrobiłam się zimna. Jedyne, co ulatniało się ze mnie to gniew na wszystko.
Kryzys osobowości. Tak, to już druga klasa, niedługo kończymy 15 lat! Ona miała to gdzieś. Właśnie stała koło stacji benzynowej na skraju drogi i zastanawiała się czy fakt, że nikt jej nie widzi świadczy na niekorzyść czynu czy nie. Oczy jej nie piekły. Raz za razem kiedy kilka metrów od niej przejeżdżała z wyższą niż dozwolona prędkością dziewczyna drgała. Było bardzo mroźno, a ona czekała w autobusie. Nie można stresować. Wróciła do autobusu i znów się pokłóciła z przyjaciółką. Obie nie miały się do kogo przesiąść, więc końcówka podróży była jedynie wyrzucaniem sobie i wyklinaniem w myślach, że nie pokazała ludziom jako jedna z pierwszych. Przed Anią z Gdańska. I stchórzyła, ona głupia...!
Szoruję, myję, tym razem dość dokładnie aby nie krzyczała. Mam poczucie, że pracą trochę rozładowuję gniew, ale był to tylko marny środek zaradczy. Kiedy widziałam ten wzrok który wyrażał wobec mnie kolejne osądy, cofałam się, odchodziłam i waliłam pięścią o ścianę aby potem sie denerwować, że w tej ścianie nie ma dziury. Tak w głębi jestem naprawdę prymitywna.
Koniec roku? Czy jej stan można nazwać światełkiem w tunelu? Nie wiedziała. Ubieranie sie na czarno przeszło dziewczynie zupełnie, ale zaczęła uzależniać się od internetu. Istne szaleństwo, a wakacje zapowiadają się bardzo średnio. Coraz mniej chętnie mówi o sobie, stwierdza, że przestanie do ludzi się przywiązywać. Tylko kilka sentymentalnych kontaktów jej pozostało, często są to ludzie którzy nie znają jej takiej jaką jest. Nie czuje już takiej potrzeby zwierzania się. Samobójstwa w Polsce się nasilają i odcina się od własnego niegdysiejszego zachowania, nadal jednak każdy nowy dzień jest traumą.
Sytuacje coraz częściej wymuszają na mnie zabranie głosu. Zdenerwowana rzucam lakoniczne odpowiedzi i staram sie nie wciągać w sytuacje interpretowane czasem przez matkę jako zabawne. Kolejna piosenka mnie natchnie, rozanielona skoczę do komputera aby coś napisać i pomysł pryska. Jeszcze bardziej sie denerwuję i obiecuję sobie, że pojadę do tamtego miasta rowerem choćby się miało oddalić o kolejnych 100 kilometrów i matka mi barykady postawiła.
Po wakacjach nic się nie zmienia. Jest nastawiona optymistycznie tylko częściowo do nowego roku szkolnego, ale czuje, że dojrzała. Teraz mówi nieco więcej na tematy które zgrabnie pomijają głębsze kawałki jej osoby. Przyjaciel pozostaje jej jeden i czuje się dumna z faktu, że on żałuje iż prawdopodobnie opuści szkołę. Rodzice byli obojętni wobec jej cicho wywrzeszczanego dramatu klasy drugiej, dopiero kiedy mieli przepłacać za mundurek szkolny pomyśleli coś o jej dobru. Pośrednio. Uczucie, że jest sama jak palec wzmogło się boleśnie ale tym razem stwierdziła, że tego nie zmieni. Po prostu w takim stanie musi wlec sie do przodu i czekać na odpoczynek.
Nadchodzi wieczór. Humor mi wraca, żartuję, śmieję się, rozmawiam. Ale matce rzucam spojrzenie wrogie. Nie widzi tej wrogości. To raczej dobrze, bo pewnie by zaczęła pytać a ja nie lubię stawiać odpowiedzi o czym przekonała się rano podczas monologu który mi tak rozstroił nerwy. Kocham ją jako mamę. Ale czasem mam wrażenie, że ona nawet nie próbuje mnie dobrze wychować- raz za blisko, raz za daleko i waga się przechyla w złą stronę. Siadam i piszę. Mój styl jest tak chaotyczny, że mam ochotę rąbnąć głową o monitor i poczekać aż pod wpływem porażenia prądu mnie oświeci jakaś klarowna myśl.
Przeszła do nowego gimnazjum. Chwilowa euforia przeszła w zastój który mogłaby określić jako mękę twórczą. To co ja inspirowało, cały stres, płacz, wszystko to znika jak ręką odjął. Bo tam ją akceptują od czego się odzwyczaiła. Ale okazuje się, że tak różowo nie jest. Skorupa jest gruba już, wielowarstwowa, skrywa ten męt który przelewa sie miejscami na papier niszcząc jej prace na polski. Zaczyna olewać przedmiot wściekła na nauczycielkę. Przy okazji czuje, że to, co za nią zostało było jednak pewnym osiągnięciem...
Tak sobie myślę, że moje wszystkie myśli samobójcze, tematy mówiące trochę poetycko o tym, że nie przetrzymuję samej siebie były protoplastą. Fala i tandeta wśród załamań i żyletek zaczęła się kiedy ja z tego jakby wyszłam.
Ale wtedy, kiedy chowałam głowę wśród ubrań i myślałam o ucieczce z domu, ta ucięta wstążeczka wracała, przypominała o sobie. Rysuję. Moje postaci z rzadka sie uśmiechają, zazwyczaj mają miny albo wściekłe, albo zawzięte, spięte, lekko smutne lub też wyrażające agonię. Mój mały spadek. Literatura przewija się wieczorami w postaci poważnych książek.
Teraz już wiem, że ludzie nie zapewnią mi szczęścia. Że kiedy mnie nosi to pod wplywem cukru, a kiedy chciałabym, żeby mnie ktoś przytulił, to nikt tego nie zrobi. Wiem już, że żyję sama dla siebie bo niczego nie zmienię.
A wychowały mnie fora internetowe.
Napisane pod wpływem chwili więc pewnie będą błędy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aiko, the Mad Hatter
W cieniu
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kage-Gakure
|
Wysłany: Śro 12:42, 05 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Powiem tak, niezbyt lekko mi się to czytało. Styl masz trochę ciężki jak dla mnie. Wolę jednak więcej barwnych opisów. Tak, tak są literówki. już nie chce mi się ich szukać na nowo i Ci je wyrzucać na wierzch. Wolałabym jednak, gdybyś liczebniki pisała słownie. Pamiętam, że było tam coś w tym stylu:"Ona nadal jest w dzieciństwie, chociaż tak dawno z niego wyszła. 2 tygodnie to szmat czasu dla kogoś, kto nagle musi dojrzeć".
To nie jest najlepsze rozwiązanie, nawet jeśli pisałaś to pod wpływem chwili i się zapomniałaś.
To chyba tyle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Giname
Mistrz mroku - Władca forum
Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecinek
|
Wysłany: Pią 20:46, 07 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Błędy są i jest chaotycznie.
Liczebniki zawsze słownie, chyba, że data, bądź treść ogłoszenia.
Chaotycznie jest, ale nie wydaje się być to zamierzone. Te zmiany narracji z pierwszo- na trzecioosobową są bardzo męczące i źle się to czyta.
Tekst ma potencjał i można go podreperować. Wyklarować. Nie powinno się wrzucać tekstu od razu, na żywca. Niech on chociaż ochłonie dzień, dwa. Później widzi się więcej błędów, których tu jest mnóstwo. Chociażby brak przecinka przed "a", czy "ale".
Ale tekst może być dobry, tylko jeszcze trochę nad nim popracuj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ellaine
Bliscy mroku
Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ósme piętro
|
Wysłany: Wto 7:55, 01 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Maro, tekst chwyciłby za serce - gdyby był w lepszym stanie formalnym, a ta w tym tekście leży i kwiczy, żeby ją dobić. Niestety.
Potrafisz budować ładne, długie zdania, ale na litość boską, stawiaj w nich przecinki!
Cytat: |
Raz za razem kiedy kilka metrów od niej przejeżdżała z wyższą niż dozwolona prędkością dziewczyna drgała. |
Przepraszam, ale nijak nie rozumiem o co biega w tym zdaniu... Pogubiłaś i chyba parę słów, jak i wszystkie przecinki. W zdaniu poniżej - również poza kropką brak innej interpunkcji... I tak przez znaczną część tekstu, masakra!
Cytat: |
Mój styl jest tak chaotyczny, że mam ochotę rąbnąć głową o monitor i poczekać aż pod wpływem porażenia prądu mnie oświeci jakaś klarowna myśl. |
Prąd zostanie porażony a bohaterkę oświeci? Użyłaś Dopełniacza, a tu należało użyć Narzędnika (chyba dobrze mówię? wybaczcie, ale odkąd uczę się łaciny w miejscu Narzędnika i Miejscownika mam tylko jeden przypadek: Ablativus) - pod wpływem porażenia [kim? czym?] prądem mnie oświeci...
Gdzieś było tam zdanie, które wyglądało zabawnie bez przecinków, ale nie umiem go teraz znaleźć. Może jak wrócę z uczelni, to się tym zajmę :) [Bo zaraz spóźnię się na autobus ;))) ]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|